W końcu udało się nam wylądować! Uff! Pilot chyba wiedział, że ma na pokładzie grupę, która pierwszy raz zasiadła w fotelach samolotu i zrobił nam niezłą niespodzinkę. Podchodził do lądowania aż... 4 razy!
Ale nikt się nie bał, bo skąd mieliśmy wiedzieć, że nie tak przebiega standardowe lądowanie? Było ciekawie i ekscytująco! Podobało nam się :)
W rezydencji czekały na nas przytulne pokoje i kuchnia pełna różnorodnego jedzenia. Po obiedzie spacerowaliśmy, poznając okolicę. Z podziwem patrzyliśmy na Hiszpanów, którzy bez względu na wiek i temperaturę powietrza (26 °C) karnie chodzili w szczelnie przylegających do twarzy maseczkach. Widok robił wrażenie. Zatem i my szybko dostosowaliśmy się. Na pamiątkę zrobiliśmy kilka zdjęć.
Pogoda dopisuje nam tak jak i nasze humory! Na początek dnia udaliśmy się do Parku Maria Luisa. Są to największe zielone tereny w Sevilli i jedno z ulubionych miejsc spacerowych mieszkańców. Ogromne wrażenie zrobił na nas plac - Plaza de España, który posiada dwie wieże o wysokości 80m. Jesteśmy pewni, że pobyt tu zapowiada się bardzo ciekawie. Już jesteśmy pełni wrażeń!
Prasowanie koszuli (i nie tylko) to zmora każdego mężczyzny, jednak przychodzi taki moment w życiu, kiedy musi poradzić sobie z tym sam, a nie z pomocą mamy. Podczas sprawdzania zawartości naszych walizek okazało się, że niektórym z nas podczas lotu wywiało koszule ;-)) Całe szczęście, że nasz kolega Filip miał parę sztuk w zapasie. Dzięki niemu ( a może jego mamie?) w pierwszym dniu naszej pracy każdy z nas zaprezentował się w eleganckim stroju!
Nasz opiekun Thierry pokazał nam drogę do budynku, w którym pracujemy. Poznaliśmy przełożonych, którzy powitali nas z uśmiechem na twarzy (to chyba przez te uprasowane koszule! Dzięki Filipie!).
Dzisiaj tylko zapoznaliśmy się z warunkami pracy w naszych firmach, ale już jutro zaczynamy na poważnie. Mamy nadzieję, że wszyscy będą zadowoleni. W drodze powrotnej nasz opiekun Thierry, sprawdzał, czy zapamiętaliśmy drogę. „Egzamin” ten zdaliśmy celująco 😉 Po południu zwiedzaliśmy Sewillę. Wielkie wrażenie zrobiło na nas Stare miasto z niezwykle wąskimi uliczkami.
Dziś pierwszy dzień naszych praktyk zawodowych. Bardzo chcieliśmy okazać się dobrymi i zdyscyplinowanymi uczniami, więc postanowiliśmy wstać dużo wcześniej niż zwykle, by wystarczająco przygotować się na nowe doświadczenia.
Po śniadaniu całą grupą przeszliśmy na praktyki trasą przedstawioną nam w dniu poprzednim. Trafiliśmy na miejsce jeszcze przed czasem. Byliśmy dumni, że poradziliśmy sobie w tak dużym i obcym mieście. Pracodawcy już na nas czekali, by przekazać pierwsze zadania.
Z uśmiechem na twarzy i ogromnym entuzjazmem zajęliśmy się naszymi zadaniami. I tu musimy się pochwalić. Wszystkie polecenia i zadania wykonaliśmy bez jakiejkolwiek pomocy! Poranny stres okazał się niepotrzebny 🙂
Nie do wiary! Już 5 dzień! Rano, zgodnie z planem, wyruszyliśmy do naszych miejsc pracy, ale...🎒👜💼📦👝👛🎒👜💼📦👝👛
Nieeee, nie wyrzucono nas 😃 Zmieniliśmy tylko naszą rezydencję. Ta nowa okazała się niesamowita! 🥰
Na każdym z 3 pięter mamy własne apartamenty z łazienkami i przedpokojem, a stamtąd kręconymi schodami możemy przechodzić do koleżanek i kolegów.
Jesteśmy zachwyceni! Niektórzy z nas nawet podwójnie, bowiem do pracy mają tak blisko, że jak żartują, na drugie śniadanie przyjdą do domu 😂 Podczas przeprowadzki nie obyło się bez zapomnianych plecaków, ręczników i klapek. Panie profesorki wszystko schowały, a potem zapominalscy musieli zguby wykupić. Spośród różnych propozycji panie wybrały poranne robienie soków ze świeżych pomarańczy 🍹 (baaardzo to lubią 😁)
Wczesnym wieczorkiem "badaliśmy" okolicę naszej rezydencji. Jest niezła 😍
Pierwsza noc w nowym miejscu! Spaliśmy przy otwartych oknach, przez które wlatywał zapach drzewek cytrusowych 🙂
W pracy idzie nam “perfecto”, 🙂 a cała grupa lubi się coraz bardziej. Wracając
na obiad (tortille), podziwialiśmy naszą dzielnicę pełną olbrzymich drzew z niebiesko-fioletowymi kwiatami (to jakaranda), no i oczywiście drzewka pomarańczowe 🙂.
Japonię nazywają “krajem kwitnącej wiśni ,” a Sevillę “miastem kwitnących pomarańczy”. Ich zapach jest naprawdę cudowny. Ma się wrażenie, że wokół rozpylono drogie perfumy (takie tutaj też są!). W Sevilli rośnie aż 14 tys. takich drzewek. Hiszpanie siedzą przy małych stoliczkach na zewnątrz kafejek (tak, są otwarte), a nad ich głowami gałęzie uginają się od ciężaru owoców. Są to jadalne gorzkie pomarańcze, które nie nadają się do spożycia bez obróbki termicznej. W Sevilli uruchomiono program pilotażowy, w ramach którego metan wytwarzany podczas fermentacji owoców zostanie wykorzystany do produkowania czystej energii elektrycznej.
I tu ciekawostka 🙂 1000 kg owoców pozwoli uzyskać energię elektryczną zasilającą 5 domów przez 1 dzień Sevilla to największy gaj pomarańczy. A tegoroczna prognoza zbiorów to ok.5,7 mln kg. No cóż, w Polsce na ulicach leżą mirabelki, a tutaj pomarańcze 😄
I już piątek! Piątek, piąteczek, piątunio! Dzisiaj ostatni pracowity dzień tygodnia i wszyscy zarządziliśmy sjestę do wieczora😄 (wszyscy praktykanci wymęczeni)
W pracy, mimo zbliżającego się weekendu, nie było lekko. Logistycy wyładowali dzisiaj aż 8 palet towaru! Mechatronicy natomiast zajmowali się projektowaniem przedmiotów codziennego użytku między innymi: szklanych kielichów, zawieszek do kluczy, a niektórzy pokusili się nawet o znaczki do swoich samochodów (tak, tak, tak- mamy możliwość wydrukowania ich na drukarce 3D)
Resztę dnia spędziliśmy na pracach gospodarczo- domowych. Jak na prawdziwych mężczyzn przystało, wspólnie robiliśmy pranie, a następnie …wszyscy udaliśmy się na… zasłużony odpoczynek! 😉 A plany były zupełnie inne. Mieliśmy zwiedzać Muzeum Archeologiczne i Muzeum Sztuki i Lokalnych Zwyczajów. Wszystko odłożyliśmy na kolejny tydzień. Ciężko jednak jest pracować i kulturalnie odpoczywać 😉
Jak to udaje się dorosłym??? Szacun!
Pierwszy wolny weekend po pracowitym tygodniu! 1 Maja 😉 Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, a my na wycieczce!
Postawiliśmy na aktywny odpoczynek. Była piękna słoneczna pogoda. Nasze panie profesorki zaproponowały Park Marii Luizy, w którym mieliśmy odszukać i zrobić fotki w kilku najciekawszych zakątkach tego miejsca. Zadanie udało nam się prawie w pełni zrealizować 😉 Kłopotem okazała się imponująca kolumna z lwem, ale tę odnalazły panie 😉 Bez problemu odszukaliśmy natomiast- wyspę kaczek i argentyńską altankę.
Później, pełni entuzjazmu, wybraliśmy się do kompleksu barokowego Iglesia de San Luis de los Franceses w centrum Sevilli. Barokowe zdobienia na każdym zrobiły olbrzymie wrażenie! Wszystko aż kipiało od złoceń i przepychu! Zeszliśmy też do krypty, a potem na kościelny dziedziniec pełny amfor i drzewek pomarańczowych.
I chociaż sądziliśmy, że to już koniec naszego relaksu 😉 to panie miały dla nas jeszcze jedną atrakcję 😉 Był to Metropol Parasol- ikona Sewilli. Określany jako “duże grzyby” ma funkcję handlową i rekreacyjną: mieszczą się tam hale targowe, kawiarnie, restauracje i taras widokowy na szczycie. I to właśnie na niego wjechaliśmy o zachodzie słońca. Było warto! Widok zapierał dech w piersiach i był zapłatą za zmęczenie 😉
Kiedy dotarliśmy do rezydencji, już tylko niektórzy mieli ochotę na kolację ;-))) Jutro ciąg dalszy kulturalnego odpoczynku 🙂
Dzisiaj odwiedziliśmy małe miasteczko – Santiponce znajdujące się 9 km od Sevilli. Znajdują się tam pozostałości rzymskiego miasta Italica usytuowanego na szczycie wzgórza. Pierwsza osada powstała w 206r. p.n.e. Pozostałości Italiki są prawie zrównane z ziemią, ale pozwalają dostrzec wyraźny plan miasta. Posiadało ono liczne budynki oraz rezydencje prywatne, w których część mozaik przetrwała jeszcze do dziś, np. mozaika przedstawiająca bogów – władców planet. Zachowała się cała struktura amfiteatru, który przeznaczony był na 25 tys. osób. Całość robi ogromne wrażenie! Zaglądając do podziemnych korytarzy, mieliśmy uczucie, że za chwilę spotkamy gladiatora lub usłyszymy ryk dzikiej bestii– aktorów krwawego spektaklu, jednego z wielu, które tutaj miały miejsce.
Po powrocie do Sevilli, część grupy zachwycona wczorajszym widokiem z Parasola, wybrała się tam ponownie. Reszta grupy, korzystając z pięknej pogody, 31 stopni w cieniu, poszła nad rzekę Gwadalkiwir. I wcale nie żałowaliśmy swojego wyboru! 😊 Poznaliśmy piękną Hiszpankę o imieniu Celia 🥰 Jak się okazało, dwa dni temu wróciła z Polski. Bardzo podobała jej się Warszawa. Znała kilka podstawowych polskich słów, a my, niestety, nie mogliśmy zaimponować jej hiszpańskim 🥺 Dlatego już postanowiliśmy zabrać się za naukę. Mamy zamiar spotykać się z nią popołudniami i być może czegoś się nauczymy…?
Po weekendzie pełnym wrażeń i zwiedzania pięknego miasta wróciliśmy do pracy pełni świeżej energii.
Dzis nasz kolega Michał skończył ostatnie "naście". Dowiedzieliśmy się o tym zupełnie przez przypadek, więc nie obyło sie bez niespodzianki, nad która myśleliśmy juz od tygodnia.🤔 Był tort lodowy, balony, piszczałki, świeży sok z pomarańczy i super znajomi 🥳 Jubilat był nieźle zaskoczony i zadziwiony, kiedy wszedł do przystrojonej kuchni i zobaczył, co przygotowaliśmy. Zaśpiewaliśmy też, oczywiście, tradycyjne "sto lat" 🥳
Jednak nasze panie profesorki nie byłyby sobą, gdyby to było wszystko! 🙂Po urodzinach udaliśmy się do Alcazaru, który zadziwiał nieprawdopodobnymi wnętrzami, ogrodami z fontannami i ozdobnymi arkadami z XVI wieku. Alkazar to jeden ze skarbów Sewilli. Był siedzibą władców arabskich, a potem chrześcijańskich. Ciekawostką na pewno może być fakt, że na górnym piętrze ma do dzisiaj siedzibę rodzina królewska. A to czyni królewski Alcazar najdłużej funkcjonującą królewską rezydencją. I to pewnie dlatego zanim weszliśmy do środka, odbyliśmy kilka kontroli bezpieczeństwa.
Dzień był, jak zawsze, pełny wrażeń 😊😊🥳
Dzisiejszy dzień praktyk był szczególnie interesujący dla mechatroników i informatyków. Ci pierwsi stworzyli na drukarce 3D logotyp marki Volkswagen. Pokazywali go nawet pani prof. Grochulskiej, która próbowała jego wytrzymałość. Nie wiemy, czy nie miała w rękach siły, czy rzeczywiście ten “brelok” wykonany był tak perfekcyjnie ;-))) Informatycy na symulatorze opracowywali komputer, który miał być jak najbardziej wydajny. Montowali płytę główną w obudowie, optymalizowali stronę internetową i instalowali system Linux. Jesteśmy pewni, że panowie profesorowie: Rogowski, Mysłek, Szostak mogą być z nas dumni.
Grupa logistyków natomiast, jak zawsze, pracowała w Carrefourze- rozładowywała towar i układała go na półkach zgodnie z datą przydatności do spożycia. Pracują tak dobrze i tak szybko, że pracodawcy niemal codziennie zwiększają im ilość palet. Według najświeższych danych Wiktorii 😉 rozładowali ich już aż 9!
Już od kilku dni temperatura na ulicznych termometch Sevilli wskazuje powyżej 30 stopni, a my zamiast na plażę, idziemy do pracy 🥵 Czy żałujemy? Zdecydowanie nie! Kiedy praca jest tak ciekawa jak nasza, z miłą chęcią się do niej chodzi. Oprócz nauki nowych umiejętności integrujemy się również ze współpracownikami. Nasza koleżanka Weronika pracuje z grupką sympatycznych Hiszpanów, z którymi wręcz nie da się nudzić! Zawsze coś się dzieje, a atmosfera jest tak luźna, że to wręcz niemożliwe 😃 Cały czas rozbrzmiewa muzyka, a żartom i ploteczkom ( w j. angielskim of course) nie ma końca 😅 Podczas przerw gramy w gry zespołowe. Taka praca nawet nam się nie śniła!
Dzisiaj po pracy i obiedzie mieliśmy spotkanie z naszą opiekunką w Sevilli-panią Dominiką. Zaplanowaliśmy wycieczki i inne aktywności na najbliższy czas. Dowiedzieliśmy się również, jak dotychczas oceniają nas nasi pracodawcy 😃
Szczególne wyróżnienie otrzymali Jakub Szczykutowicz i Łukasz Ziomek, którzy pracują w IT. Bardzo ucieszyła się również z pochwały Weronika Ogórek- asystentka ds. marketingu i reklamy, którą doceniono za dbałość o szczegóły.
I na to konto postanowiliśmy wybrać się na zakupy. 😇🛍 Dziewczyny zaczęły je od sesji zdjęciowej na tarasie widokowym galerii, co nie przeszkodziło im obkupić się po pachy 😃 A zapowiedziały, że to jeszcze nie wszystko, co planują przywieźć do Polski. Kiedy to widzimy, zastanawiamy się, czy zmieszczą się w limitach wagowych bagażu? A może dokupią oddzielny na same pamiątki? 😂
Czwartkowy poranek zachwycił nas czystym bezchmurnym niebem, a prognoza na dziś zwiastowała piękną hiszpańską pogodę, która w Polsce jest tak rzadka, jak śnieg w Sewilli 😅 Dzień rozpoczęliśmy jak zwykle- szybka toaleta, śniadanie i dojazd do pracy. Na miejscu informatycy zajęli się pracą związaną z optymalizacją oraz uzupełnianiem oprogramowania kilkunastu laptopów. Na szczęście jesteśmy zgraną ekipą polsko- hiszpańską i zadanie to nie stanowiło dla nas dużego wyzwania, a dzięki koleżeńskiej atmosferze śmiechom nie było końca.
Po powrocie z pracy czekał na nas pyszny obiad. Były burgery, lazania i frytki. Dlatego sjesta była konieczna 😉 Póznym popołudniem udaliśmy się do Muzeum Sztuk Pięknych w Sewilli (Museo de Bellas Artes de Sevilla), gdzie ponad godzinę zachwycaliśmy się dziełami sztuki takich artystów jak Francisco Pacheco, Diego Velázquez i słynny Bartolome, E. Murillo. W salach na parterze ogladalismy dzieła od XIV wieku do okresu manieryzmu, natomiast na piętrze od baroku do początku XX wieku.
W drodze powrotnej andaluzyjski skwar umilały nam wegańskie lody z pobliskiej lodziarni.
Mamy nadzieję, że kolejne dni będą mijały nam w równie sympatycznej atmosferze.
Piątek weekendu początek! Ostatni bardzo pracowity dzień. Dzisiaj nasi wspaniali logistycy pokazali Hiszpanom, jak się pracuje! Wszyscy byli ogromnie zdziwieni, że nasza młodzież jest aż tak wytrwała. Ekipa z Carrefoura: Jakub, Kacper, Wiktoria i Maciej rozładowali łącznie 20 palet!!! Nasze panie mówią teraz o nich “stachanowcy” 😉 Po tak pracowitym dniu udaliśmy się na naprawdę zasłużony odpoczynek. A dzisiaj termometry sewilskie pokazywały 37 stopni Celsjusza, więc naprawdę nie było lekko 😉
Wieczorkiem niektórzy wybrali się się na spacer po parku, a inni ujęci urokami miasta przechadzali się po centrum. Tam nigdy nie można się nudzić. Jest bajkowo 🙂
Dzisiejszy dzień zaczęliśmy, jak na sobotę, bardzo wcześnie, bo już o 8 rano! Wszystko dlatego, że czekała nas dłuższa podróż na słoneczny półwysep do miasta Cadiz nad Oceanem Atlantyckim. Na początek poddani zostaliśmy próbie kondycji, bowiem weszliśmy na XVIII- wieczną wieżę obserwacyjną z widokiem na miasto i zatokę. Pokonaliśmy ponad 170 schodów, ale znowu było warto. 😊 Dzięki zamontowanej kamerze Obscura podziwialiśmy naprawdę niesamowite widoki. Potem spacerowaliśmy i oglądaliśmy zabytki w różnych stylach- manierystycznym, barokowym i gotyckim.
Ale najbardziej czekaliśmy na wolny czas – leżing, plażing i smażing 🥰☀️ Wszystko to zaliczyliśmy na ocenę celującą (w skali hiszpańskiej na dziesięć). Efekty tego widać szczególnie na dziewczynach 😒
Gdy wróciliśmy do rezydencji, czekały na nas hot-dogi i ooooolbrzymie paki czipsów. Dzień był niezwykle udany, ale cieszymy się, że jutro jest niedziela, a my mamy obiecany cały dzień wolny! 😉😍😊😃
Nadszedł nasz upragniony czas odpoczynku! Nadal jednak żyjemy wspomnieniami pięknych widoków z wycieczki do Cadiz. Wczorajszy dzień należał do udanych lecz dla niektórych opalanie na słońcu przyniosło nazbyt oczekiwane rezultaty😁☀️
Czas spędzany w pokojach uprzyjemniają nam bale odbywające się na ulicach z powodu zniesienia godziny policyjnej! 🥳 Niestety, my podlegamy własnej godzinie policyjno- nauczycielskiej, do której musimy się dopasować ☹ Jednak dzięki muzyce docierającej do nas przez otwarte okna możemy poczuć typowo hiszpański imprezowy klimat 💃🏽🥳🍹🎉🎊
Ponadto, cały czas oglądamy zdjęcia z wczorajszej wycieczki. 😍
Po wspaniałym weekendzie pełni wspomnień z sobotniej wycieczki na plażę, poszliśmy do pracy z uśmiechem na ustach 😀 Pogoda nam sprzyjała, bo były tylko 22 stopnie, więc nasze spieczone ciała odpoczywały ☺
Po powrocie z praktyk czekał na nas pyszny, jak zawsze, obiad. I zanim zdążyliśmy odpocząć i strawić pizzę, frytki i kurczaka, już wychodziliśmy na hiszpańskie tapas. 🍽 Jedzenie uchodzi tutaj za jedno z najlepszych na świecie, a niektóre tradycyjne hiszpańskie dania i przepisy kulinarne mają już setki lat. Przez 2 tygodnie bez przerwy obserwujemy, jak bardzo ważne jest dla Hiszpanów wspólne jedzenie. Każdy region Hiszpanii – niegdyś liczne, odrębne królestwa – szczycił się własnymi niepowtarzalnymi kuchniami i smakami.
W uroczej restauracji mieliśmy okazję spróbować wielu przekąsek. Wielu z nas chwaliło salmorejo- charakterystyczną dla Andaluzji zupę, łączącą puree z chleba, pomidorów, czosnku i octu- podawaną na zimno z odrobiną szynki i plastrami jajka na wierzchu. Smakowała nam też solomillo al whisky- polędwica w sosie z whisky. Poza tym podano nam owoce morza, ryby (w tym rekina) i tortillę.
Do rezydencji wróciliśmy późnym wieczorem z zadowolonymi brzuszkami i w wesołym nastroju 🥰
Praca i zwiedzanie miasta to już rutyna, dlatego żeby jej w pełni nie ulec, popołudnie spędziliśmy inaczej. Dziewczyny wybrały się w długą podróż do Primarka, która (kto by się spodziewał 😂) zakończyła się owocnymi zakupami. Zrobiły też zdjęcia mijanych widoków.
Chłopcy natomiast zostali w rezydencji i zajęli się równie ważnymi,ale męskimi sprawami- praniem. Chcieli to zrobić szybko i nas zaskoczyć. Próbowali w tym celu użyć dwóch pralek na raz. Ich miny, kiedy dowiedzieli się, że druga z nich jest suszarką, były niepowtarzalne 😂 Mimo wszystko zebrali sporo pochwał. Wiadomo przecież, że mężczyzn trzeba chwalić.
I w ten sposób wszyscy byliśmy zadowoleni!
A o to właśnie w życiu chodzi 😇😁
I znowu minął kolejny ciekawy dzionek spędzony w Sevilli. Temperatura powietrza po południu spadła do 27 stopni.
W pracy informatycy mieli za zadanie przygotować 11 laptopów, tzn. zainstalować potrzebne programy. Jednak niektóre urządzenia wymagały od nas dużej cierpliwości, więc musieliśmy wyćwiczyć w sobie tę cechę. 😉 Ponadto, w 3 kolejnych komputerach wymieniali podzespoły- RAM, kartę graficzną i dysk twardy. Ale opowiadając o pracy, najbardziej wspominali fakt, kiedy zdali sobie sprawę, że instalują oprogramowanie na supernowoczesnym dysku SSD z napędu CD połączony interfejsem PATA pamiętającym nasze narodziny. To był dla naszych informatyków szok technologiczny 😉)
Swoją pracę chwalił także jeden z logistyków- Jakub Ziółkowski, który pracował dzisiaj przy komputerze, co uwiecznił pamiątkowym zdjęciem. 😉
Po południu, jak w każdą środę, o godzinie 16:00 mieliśmy spotkanie z naszą sevillską opiekunką p. Dominiką. Ustalaliśmy szczegóły kolejnej wycieczki poza miasto. Już dzisiaj przygotowujemy kremy z wysokim filtrem, aby nie powtórzyć historii z soboty. 😉
Równo o g. 19:00, zgodnie z planem, Weronika Ogórek rozpoczęła transmisję live na fb, ale przygotowania trwały od wczoraj, kiedy to odbyła się burza mózgów dot. ewentualnych pytań. Nasza koleżanka to odważna kobietka, ale mimo to staraliśmy się, aby wszystko wypadło wzorowo. Poza merytorycznym przygotowaniem wyzwaniem było wybranie odpowiedniego cichego i doświetlonego miejsca. Starania, jak sądzimy, nie poszły na marne i po skończonym spotkaniu i gratulacjach „świętowaliśmy” wszyscy w kuchni świeżym sokiem z pomarańczy. Mistrzem w wyciskaniu 😉💪🏼 jest nasz kolega Mikołaj Pawłowski 😊 Dziękujemy! Część z nas oglądała również konferencję gali FAME MMA.
Dzisiejszy dzień uważamy za pracowity, ciekawy i zamknięty 😊
Czwartkowy poranek zachwycił nas pięknym słońcem i od razu wprawił w znakomity humor. Dziś logistycy mieli bardzo pracowity dzień. Przyjmowali dostawy oraz układali towar w sklepie metodą FIFO.
Po ciężkim i upalnym dniu zasłużyliśmy na długą sjestę, ale wieczorem z ochotą wybraliśmy się na długo wyczekiwany pokaz flamenco do urokliwego miejsca na starym mieście. Wcześniej kilkoro z nas miało okazję zobaczyć pokaz tego tańca na Placu Hiszpańskim. Turystów może dziwić fakt, że prawdziwi wielcy artyści ćwiczą na ulicy. Ale właśnie tutaj tak jest.
Flamenco to rodzaj tańca wywodzący się z Andaluzji, a dokładnie z Triany, jednej z dzielnic Sevilli zamieszkiwaną niegdyś przez cyganów. Nie mogliśmy więc nie obejrzeć tego tradycyjnego widowiska. W Sevilli trzeba być na nim tak samo, jak wejść do katedry Najświętszej Marii Panny czy zwiedzić Alkazar. Wszyscy podziwialiśmy technikę i kondycję tancerki. Przepełnieni zachwytem udaliśmy się jeszcze na krótki wieczorny spacer po staromiejskich wąskich uliczkach. Nasza Sevilla nocą jest równie piękna jak za dnia.
Zachwyca tętniącymi życiem ulicami.
Wczoraj, wyjątkowo, nie napisaliśmy kartki, bowiem wieczór był i długi i romantyczny 🥰 Postanowiliśmy zrobić to rano, ale… facebook zrobił nam psikusa i nie tylko nie chciał dodać tekstu, ale i dokonał autocenzury zdjęć. Dlatego nadrabiamy to teraz. Poniżej będą zdjęcia z wczorajszego wyjścia na flamenco, a następnie dzień dzisiejszy, który był gorący i to w pełnym tego słowa znaczeniu.
Zaczniemy od pracy.
Logistycy w Carrefourze znowu rozładowali oooogromne palety towaru, a potem w nagrodę 😅 mogli skanować towar i układać produkty na półkach.
Mechatronicy natomiast dostali lekcję budowy drukarki 3D, a potem samodzielnie ją składali. Panowie profesorowie- P. Leśniewski i R. Moskal z pewnością wysoko oceniliby ich profesjonalną pracę (mamy nadzieję, że i tak zrobią to po naszym powrocie do szkoły). Jednocześnie na innej drukarce własnoręcznie projektowali i drukowali obrazki i pamiątkowe magnesy na lodówkę. 😁 Już mają na nie zamówienia. 😉
Ale najbardziej zaszalały dzisiaj dziewczyny- logistyczki, które pojechały, pomimo wysokiej temperatury, na wielkie wakacyjne zakupy i wróciły przeszczęśliwe! Obiecały, że wkrótce nam się w nich zaprezentują. 😍
Sobota zaczęła się niezwykle słonecznie i leniwie, ale zaraz potem część z nas wyruszyła na wycieczkę nad rzekę Guadalquivir. Taaak, nazwa jest dość trudna i uczyliśmy się jej od pierwszego dnia pobytu (dzisiaj i tak nie wszyscy wymawiają ją poprawnie, chociaż nasze panie profesorki od czasu do czasu odpytują z niej). 😉
Z każdą godziną upał stawał się coraz większy i teraz, kiedy wróciliśmy, (g. 19.10) na termometrach mamy 37 stopni! Ale miało być o rzece ;-)))
Jej nazwa pochodzi od Arabów, którzy przybyli na półwysep w VIII wieku i będąc pod wrażeniem rzeki, nadali jej swoją nazwę “Wad al Kabir” (Wielka Rzeka). Nazwa ta w procesie ewoluowania języka i mieszania się z iberyjskim dialektem doprowadziła do stworzenia obecnej nazwy- Guadalquivir. Rzeka od źródeł do ujścia ma ponad 650 km długości i przecina całe miasto, a znajduje się bardzo blisko centrum Sewilli. Jest więc ciekawym miejscem do spędzenia czasu zarówno dla mieszkańców jak i turystów. Zatem, i dla nas! Wycieczkę rozpoczęliśmy w miejscu, w którym aleja rozdziela się na dwie promenady. Jedna na górze, biegnie wzdłuż ulicy i ma sporo fajnych miejsc na widokowe zdjęcia. Druga promenada, wraz ze ścieżką rowerową, biegnie bezpośrednio nad rzeką. To część przeznaczona wyłącznie do pieszych spacerów i rekreacji. Idąc dalej w górę rzeki, przeszliśmy pod mostem Triana, gdzie zaczyna się bardziej rekreacyjna, zielona część rzecznej promenady. W każdy słoneczny i ciepły dzień przychodzą tam młodzi sewilczycy na pikniki, spotykają się ze znajomymi i wygrzewają w słońcu. Popołudniami panuje tam często iście festiwalowa atmosfera.
My również zrobiliśmy sobie godzinną przerwę na odpoczynek i schowani w cieniu zielonej ogromnej palmy mrużąc oczy (nawet w okularach przeciwsłonecznych) przyglądaliśmy się naturze. Po kolacji wszyscy w zorganizowanych grupach udali się na z góry upatrzone pozycje i zasiedli do oglądania gali FAME MMA 10. A dwa miesiące temu wszyscy twierdzili, że do walki nie dojdzie. Karta walk FAME MMA 10 wypełniona jest po brzegi!!!
Biegniemy oglądać i my! ;-))))
Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy od wyjazdu do małej niezwykle urokliwej miejscowości Ronda.
Miasto podzielone jest na dwie części: mauretańską La Ciudad i katolicką El Mercadillo. Podczas podróży autokarem podziwialiśmy przepiękny krajobraz. Pierwszym celem wycieczki był punkt widokowy, gdzie pani Dominika opowiedziała nam małą anegdotę na temat Ernesta Hemingwaya, amerykańskiego pisarza, który odwiedził to miasto podczas swoich podróży. Dowiedzieliśmy się także o słynnym torreadorze Pedro Romero, który pokonał ponad 3600 byków, odnosząc tylko kilka zadrapań.
Następnym punktem naszej wycieczki była słynna, bo największa i najstarsza, arena byków Real Maestranza de Caballeria. Jej średnica ma 66 metrów, a zadaszone trybuny mogą pomieścić około 5.000 widzow, ale my męczenia zwierząt nie pochwalamy. 🥺 Kiedy wyszliśmy z areny bykow, udaliśmy sie ku wiszącym na skałach domom, pod którymi znajduje się wąwoz i rzeka. Być w Rondzie i nie być nad wąwozem? Nie, nie sposób ominąć XVIII-wiecznego mostu Puente Novuevo.
Poszliśmy i my. Ujrzeliśmy konstrukcję, która wznosi sie nad wąwozem Tagu i rzeką Guadalvin, a widok z niej jest niezapomniany! Z mostu część z nas przeszła do południowej części miasta z dzielnicą La Ciudad zbudowaną jeszcze przez Maurow. To wyjątkowo malowniczy zakątek, pełen wąskich uliczek i urokliwych kamienic. Naszą uwagę skupił także plac Duquesa de Parcent z kościołem i dawnym, mauretanśkim pałacem.
Na koniec stwierdziliśmy, że to była niezapomniana wycieczka i polecamy ją innym turystom.
To ostatni poniedziałkowy poranek, który nasza grupa spędza w Hiszpanii. Z tego powodu przy śniadaniu towarzyszył nam już lekko smutny nastrój. ;-(
Dlatego postanowiliśmy wykorzystać dzisiejsze popołudnie nie na typową sjestę, ale na zakup pamiątek. Nasze opiekunki dodały do tego spacer po dzielnicy żydowskiej Santa Cruz, która zaskoczyła nas niezwykle wąskimi uliczkami. Przy niektórych balkony niemal stykały się poprzez zawieszone zielone rośliny. Żartowaliśmy, że jeśli mieszkaliby tam kochankowie, to mogliby całować się, stojąc w oknie. 😉 😘 Spacerując, musieliśmy trzymać się blisko, bo w labiryncie wąskich i krętych uliczek łatwo się zgubić. 😉 Druga charakterystyczna cecha dzielnicy to mnogość drzewek pomarańczowych, a trzecia- zdobienia azulejos, które są popularne właściwie w całej Hiszpanii (a my polujemy na maseczki z tym motywem). Po drodze mijaliśmy pojedyncze domy z wewnętrznymi dziedzińcami, na które mogliśmy zajrzeć 😉 i podziwiać otwarte patia pełne donic z zielonymi i kolorowymi kwiatami. To niecodzienne doświadczenie- zajrzeć komuś do domu… Kiedy doszliśmy do balkonu z drewnianymi zdobieniami, panie profesorki opowiedziały nam historię dotyczącą tzw. sceny balkonowej z dramatu Szekspira „ Romeo i Julia”. Sewilczycy twierdzą, że to właśnie ten balkon był inspiracją dla autora.
Po udanym spacerze poszliśmy na, równie udane, zakupy pamiątek. Na nasze szczęście Łukasz wziął plecak, który ledwo pomieścił wszystko, co kupiliśmy 😊)
Wtorkowy poranek zaczął się klasycznie. Ze snu wybudziła nas słoneczna pogoda, ale także fakt, że mogliśmy dzisiaj zwolnić się z pracy 😉) Dzisiaj o g. 13:30 zwiedzaliśmy, długo wyczekiwaną, Katedrę Najświętszej Marii Panny. To największa gotycka świątynia na świecie i trzecia, co do wielkości budowla sakralna. W 1987 r. wpisano ją na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Terytorium chronione przez łańcuchy i kolumny ma w sumie 23 500 metrów kwadratowych. Sama katedra ma 116 m. długości i 76 m. szerokości. Do jej wnętrza prowadzi aż 6 portali. Największe wrażenie zrobił na nas ołtarz główny, nad którym pracowano pól wieku. W efekcie mogliśmy podziwiać rzeźbę o wymiarach 18x 20 metrów z 45 scenami pokrytymi 3 tonami złota! Z ciekawością przyglądaliśmy się również trumnie Krzysztofa Kolumba, która niesiona jest przez 4 króli. To pierwszy raz, kiedy widzieliśmy grobowiec na zewnątrz.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od wejścia na szczyt wieży Giraldy wybudowanej w XII wieku. Pierwotnie służyła jako minaret meczetu Almohadów. W samej wieży, co ciekawe, właściwie nie ma schodów, a wejście na szczyt umożliwia pochylnia. Kiedy w XIII wieku chrześcijanie przejęli Sewillę i przekształcili meczet w kościół katolicki, Giralda z minaretu stała się dzwonnicą. Nazwa „giralda” wzięła się od wiatrowskazu, na którym znajduje się figura kobiety
symbolizującej Wiarę. Z czasem ludzie zaczęli nazywać wieżę Giraldą a figurę „Giraldillo”. I tu musimy się pochwalić, bowiem bez jakiegokolwiek przystanku weszliśmy na szczyt owej wieży. Przez wiele lat była to najwyższa budowla Hiszpanii- 104,1 m. Chyba możemy być z siebie dumni! Ma się tę kondycję! 😄💪🏼 Na jej szczycie znajduję się figura Wiary- 4 m. i 1015 kg.
Następnie część z nas odwiedziła Główne Archiwum Indii, które zostało wybudowane w celu zgromadzenia w jednym miejscu wszystkich dokumentów dotyczących hiszpańskich kolonii. W środku czekały na nas mapy pierwszych podróży m. in. K. Kolumba do Ameryk i Indii i długie korytarze pełne tekstów opisujących kolonie. To niesamowite oglądać prawdziwe własnoręczne zapiski i rysunki znanego odkrywcy i podróżnika! 😉
I choć byliśmy już pełni wrażeń, to w rezydencji czekały na nas do uzupełnienia dzienniczki.
Ale ten czas szybko leci! Zostały nam ostatnie 3 dni, 😭 ale mimo to, nie zniechęcamy się do pracy. Pracujemy nawet lepiej i szybciej, aby pozostawić po sobie dobre wrażenia. Wszyscy powoli załatwiają formalności dotyczące indeksów praktyk: zbierają opinie, podpisy i pieczątki. Po południu odbyliśmy przedostatnie spotkanie z naszą koordynatorką- panią Dominiką. Rozmawialiśmy o planie naszego wyjazdu i obowiązujących restrykcjach covidowych. Następnie część chłopaków w składzie: Piotr Winczewski, Mikołaj Pawłowski, Maciek Czarnecki, Kacper Miśkiewicz i Jakub Ziółkowski udała się na mecz z grupą młodzieży z Olkusza, którą poznaliśmy na praktykach. Poszło nam wyśmienicie! Bilans meczy to- 6:1, a bilans bramek 15:4. ⚽️
Chłopaki po meczu byli bardzo zmęczeni, gdyż grali w temperaturze 40 stopni Celsjusza. Straty w ludziach 😉 to- zakwasy, bandaż na kolanie, drobne siniaczki i otarcia 😉 Ale było warto! Bez sportu trudno było nam już wytrzymać. Kiedyś nawet „graliśmy” owiniętym w foliówkę papierem toaletowym. Tak bardzo pragnęliśmy większego ruchu 🤪💪🏼
Do rezydencji weszliśmy jednak , jak na zwycięzców przystało, ze śpiewem- „ We are the champions” na ustach i z dumą przyjmowaliśmy gratulacje 🥳
To już przedostatni dzień w naszej pięknej Hiszpanii! 😭 Mimo wszystko nadal prężnie pracujemy, aby na koniec uzyskać jak najlepsze oceny (liczymy na 5 i 6).Chociaż Hiszpania jest piękna i czas spędzony tutaj bardzo nam się podobał, to już tęsknimy za Polską, rodziną, znajomymi, sympatiami, 😘 no i troszkę za ...szkołą 😉🏼
Dzisiaj, temperatura doszła do 38 stopni, więc gdzie najlepiej było spędzić czas? Blisko wody i pod wodą! 🥵 I tak wybraliśmy się do wspaniałego oceanarium w Sevilli. W Akwarium (Acuario Sevilla) mieszka 400 gatunków morskich stworzeń. Kolorowe ryby można oglądać, spacerując podwodnym korytarzem, a w ogromnych akwariach pływają rekiny oraz żółwie morskie. 36 zbiorników odtwarza trasę, którą przebył Magellan na początku XVI wieku. Byliśmy pod wrażeniem, podziwiając interesującą podwodną florę i faunę. Mogliśmy obserwować życie zarówno małych rybek, jak i potężnych rekinów (wyglądały bardzo groźnie). Wszyscy z przerażeniem oglądali też anakondę o długości 8 metrów. To jeden z największych węży na świecie, ale nie najdłuższy. 🤯 Nie mogliśmy oderwać oczu od różnorodnych i kolorowych meduz i wielu innych zwierzątek, 🐠 które pływały nad naszymi głowami!🏼
To był naprawdę udany dzień- od rana do wieczora! ☺
Dziś nasz ostatni dzien w pięknej Sevilli. 🥺 Pobyt tu okazał się przecudowynym doświadczeniem i z całą pewnością będzie takim samym wspomnieniem. Wszyscy twierdzą , że praktyki zapamiętają na długie lata. Główną wartością jest naturalnie to, że zdobyliśmy nowe doświadczenie zawodowe. Dodatkowym atutem jest fakt, iż zawiązaliśmy tutaj nowe przyjaźnie, a także poznaliśmy wspaniałe osoby, które zawsze nas wspierały. Ostatni dzień praktyk okazał sie dla nas wzuraszający i nieco nerwowy. Po południu przeżyliśmy, już drugi raz, (pierwszy raz tuż przed wyjazdem) sytuację, kiedy wszyscy ucieszyliśmy się z negatywnego wyniku testu!!! 😅 Po powrocie do rezydencji otrzymaliśmy certyfikaty ukończenia praktyk. Mieliśmy też możliwość powiedzenia paru słów prosto z serca o swoich wrażeniach z pobytu. To również były niezapomniane chwile. I tak skończył się nasz czas wolny, który spędzaliśmy w grupie, a ta na czas praktyk stała się niejako naszą rodziną. Nigdy nie zapomnimy tego miesiąca, chwil dobrych i złych, szczęśliwych i trudnych, ludzi poznanych i miejsc zwiedzanych. 😍 Będziemy za Tobą tęsknić Hiszpanio! 🥰💃🏽